sobota, 5 marca 2016

Rozdział III – Kanada


~ Justin ~


Skończyłem pakować siebie i małą Sevi. Usiadłem w salonie i czekałem na telefon jednego z ochroniarzy, który miał nas zawieźć na lotnisko. Nagle przybiegła moja mała księżniczka. Dziewczynka od razu usiadła na moich kolanach i mocno wtuliła się w moje ciało. Sevilla spojrzała na mnie swoimi ślicznymi piwnymi oczkami, po czym uśmiechnęła się delikatnie. W tym momencie naprawdę cieszyłem się z wakacji. W końcu mogłem przemyśleć kilka spraw.

- Tatusiu, czemu tak nagle chcesz jechać do dziadka? - spytała zaciekawiona.

Nie dziwiłem się swojej córce. Zawsze uprzedzałem ją o wszelkich naszych wyjazdach, jednak tym razem całą organizację do tego momentu miałem w tajemnicy. Za kilka tygodni miała pójść do przedszkola, więc chciałem zrobić małej niespodziankę. A przy okazji mogłem zająć się sobą i swoimi przemyśleniami.

- A kto powiedział, że zaplanowałem to teraz – powiedziałem i zacząłem łaskotać dziewczynkę, która piszczała i skakała po moich kolanach. Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Gdy zobaczyłem imię jednego z ochroniarzy, od razu odebrałem połączenie. Mężczyzna oznajmił, że podjechał pod nasz dom, więc poszedłem po nasze bagaże. W tym czasie moja córeczka zakładała buty. - Wiesz, że dziadek strasznie stęsknił się za tobą? - spytałem nawiązując do wczorajszej rozmowy ze swoim tatą.

Sevi szeroko uśmiechnęła się w moją stronę, po czym założyła sweter na ramiona. Złapałem dziewczynkę za rękę i wyszliśmy z domu. Ochroniarz zabrał nasze torby, a ja dokładnie zamknąłem drzwi. Chciałem zapomnieć o dzisiejszej wizycie Hailey. Musiałem w końcu ułożyć sobie życie na nowo, ale to moja mała księżniczka była dla mnie najważniejsza. Wiedziałem, że małej będzie ciężko zaakceptować jakąkolwiek kobietę, która miałaby zamieszkać z nami, bo żadna nie byłaby jej mamą. Tym bardziej nie chciałem, aby wiedziała, kto nas odwiedził. Bałem się, że mała mogła zrobić sobie zbyt wielkie nadzieje z powrotem matki, a ja chciałem dowiedzieć się, co kombinowała Hailey.

Otworzyłem drzwi samochodu, moja córeczka od razu usiadła w foteliku. Zająłem miejsce obok swojej księżniczki i złapałem jej drobną dłoń. Nie odjechaliśmy daleko od domu, a dziewczynka już smacznie spała. Szczerze? Trochę cieszyłem się, że zasnęła, bo przynajmniej nie zadawała męczących pytań. Oparłem głowę o zagłówek kanapy i zacząłem rozmyślać. W jednej chwili zapragnąłem, aby moja dawna ukochana jednak żyła. Nie potrafiłem pogodzić się ze śmiercią Sevilli. Odkąd przyjechała do Atlanty, sprawiła, że nie mogłem przestać o niej myśleć. Gdy odeszła z tego świata zabrała dużą część mojego życia ze sobą. Wyobrażałem sobie, jak wyglądałby teraz mój czas, gdyby jednak miłość mojego życia była przy mnie. Czy w tym momencie też byłbym ojcem? A może leżelibyśmy na jakiejś plaży na wakacjach?

- Tatusiu a Jazmyn i Jaxon będą w domu u dziadka? - spytała moja córeczka, wyrywając mnie z zamyślenia.

Sevi od zawsze zwracała się do mojego rodzeństwa po imieniu. W końcu Jazzy i Jaxon byli tylko kilka lat starsi od mojej księżniczki, więc byłoby dziwne, gdyby miała ich nazywać inaczej. W sumie cieszyłem się, że miała dobry kontakt z moim bratem i siostrą. Przyjamniej w Kanadzie przez krótki czas nie musiałem zastanawiać się nad tym, co robiła, bo była pod opieką Jazmyn. Choć gdy za długo nie było ich w pobliżu zaczynałem martwić się o swoje dziecko.

- Kochanie oczywiście, że będą. Przecież za kilka dni muszą iść do szkoły, tak jak ty do przedszkola – powiedziałem z uśmiechem, a mała spojrzała na mnie, a iskierki szczęścia tańczyły w oczach.

Dojechaliśmy na lotnisko. Ochroniarz pomógł zabrać mi bagaże. Złapałem dłoń swojej córki, aby nie zgubiła się w tłumie. Chwilę później siedzieliśmy w prywatnym samolocie. Pomogłem małej zapiąć pasy, gdy pilot ogłosił, że startujemy. Kiedy byliśmy na bezpiecznej wysokości moja córka zaczęła biegać i bawić się po pokładzie. Nie ukrywam to był skłodki widok, kiedy dziewczynka próbowała wciągnąć stewardessę do wspólnej zabawy. Jednak wiedziałem, że nie mogłem na to pozwolić, bo lada chwila mieliśmy lądować.

- Kochanie chodź do taty. Pani musi pracować, a my niedługo będziemy u dziadka – powiedziałem z uśmiechem. Dziewczynka w tej samej chwili podbiegła do mnie i wspięła się na moje kolana, po czym mocno wtuliła się w moje ciało.

Objąłem mocniej jej ciało, po czym pilot ogłosił, że podchodzimy do lądowania. Po wyjściu z samolotu weszliśmy na teren lotniska. Tam czekał już na nas mój tata. Gdy dziewczynka go zobaczyła, od razu pobiegła w jego stronę. Mężczyzna uśmiechnął się na nasz widok i porwał Sevi w swoje objęcia, na co ta zaczęła głośno piszczeć. Podszedłem z bagażami do nich, po czym wsiedliśmy do samochodu mojego ojca. Mała przez całą drogę pytała się, kiedy dotrzemy na miejsce. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie mogła się doczekać spotkania z Jazmyn i Jaxonem.

Godzinę później weszliśmy do domu mojego taty. Moje rodzeństwo od razu wybiegło ze swoich pokoi, aby sprawdzić, kto przyszedł. Na widok mojej córki szeroko uśmiechnęli  się i podbiegli do dziewczynki, ignorując tym samym moją obecność. Zakaszlałem, zwracając tym samym uwagę dzieci na swoją osobę.

- A o starszym bracie to już zapominacie? - spytałem z ironią w głosie. Wiedziałem, że odkąd Sevi pojawiła się w moim życiu, moje rodzeństwo bardziej wolało spędzać czas w jej towarzystwie.

Chłopczyk z dziewczynką mocno mnie przytulili, po czym znów zwrócili się do mojej córki. Sevilla była szczęśliwa, gdy miała osoby chętne do zabawy z nią. Nim się zorientowałem, cała trójka była już w ogrodzie.

Wszedłem do salonu, gdzie siedziała narzeczona mojego taty. Chelsey szeroko uśmiechnęła się, gdy usiadłem na kanapie. Chwilę później mój ojciec zajął miejsce obok mnie.

Długo rozmawialiśmy o ich przygotowaniach do ślubu, który miał się odbyć pod koniec roku. Przez cały czas próbowałem, odgonić od siebie myśli, o nagłej wizycie Hailey. Nie chciałem, aby po tym wszystkim miała kontakt z naszym dzieckiem. Jednak z drugiej strony chciałem zapewnić Sevilli prawdziwy kochający dom, a do tego potrzebowałem partnerki. Przecież sam nie byłem w stanie wszystkiego jej wytłumaczyć. Niestety im była starsza tym cięższe pytania mi zadawała, a ja już nie wiedziałem, jak z nich wybrnąć.

- Justin słuchasz nasz? Co się z Tobą dzieje? - głos mojego taty wyrwał mnie z zamyślenia.

Głośno westchnąłem i jeszcze raz przeanalizowałem całą sytuację. Przeczekałem dłonią swoją blond grzywkę, po czym opowiedziałem im o ostatnich wydarzeniach. Naprawdę potrzebowałem teraz rady, bo sam nie wiedziałem, co powinienem zrobić.

- Sądzę, że powinieneś spróbować porozmawiać z Hailey. Może ona przez ten czas naprawdę się zmieniła? Wiem, że żadna kobieta nie zastąpi Ci twojej zmarłej ukochanej, ale musisz żyć dalej. A teraz naprawdę powinieneś pomyśleć też o córce. Myślisz, że łatwo jej będzie słuchać od innych dzieci o ich matkach? Spróbuj zaufać matce swojego dziecka. Może jeszcze nie wszystko jest stracone? - powiedziała zdecydowanym tonem przyszła żona mojego ojca.

W tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy ta kobieta przypadkowo nie miała racji. Użalając się nad własnym losem, skazywałem na cierpienie najważniejszą dla mnie dziewczynę. Chelsey miała rację. Musiałem w końcu zacząć myśleć nad przyszłością własnego dziecka. Nie chciałem, aby była ofiarą przemocy dla innych dzieci tylko, dlatego że wychowywała się bez mamy.

- Myślę, że masz rację. Powinienem jeszcze raz porozmawiać z Hailey, ale nie chcę, żeby robiła małej nadzieję. Mam wrażenie, że niebawem znów zniknie. Jednak chcę, dla mojej córeczki jak najlepiej – powiedziałem, opierając głowę na swoich ramionach.

Naszą rozmowę przerwał telefon mojego najlepszego przyjaciela. Nie zastanawiając się nad niczym, odebrałem połączenie. Długo siedziałem i analizowałem jego słowa.

- Chris. Uspokój się i opowiedz mi wszystko jeszcze raz – poleciłem bratu mojej zmarłej dziewczyny.

- Rano dzwonili do mnie rodzice. Coś mówili o wyjeździe na Hawaje. Później powiedzieli, że wysłali paczki z rzeczami mojej siostry z Nowego Jorku. Justin rozumiesz? Oni nas okłamali! Sevi jednak żyje, bo przecież Cait nigdy nie wyjechała z Atlanty. Przecież innej siostry nigdy nie miałem, choć sam długo nie wiedziałem o jej istnieniu. Pytanie, które chce Ci zadać to, dlaczego oni nam wmówili, że ona zmarła? Jak myślisz, co takiego się stało? - po raz kolejny zrelacjonował mi wszystko na jednym wdechu.

Sam zacząłem zastanawiać się, czy to prawda. Czy moja ukochana naprawdę żyje? Jeśli tak to miałem jeszcze szanse zyskać jej serce? Tylko jeśli moja księżniczka nie umarła, to dlaczego rodzice Chrisa ukrywali to przed nami? Co tak naprawdę stało się dziesięć lat temu?

- Chris uwierz mi. Chciałbym Ci pomóc, ale sam nic nie wiem. Tylko jeśli to prawda, to po powrocie twoich rodziców mamy z nimi dużo do wyjaśnienia – odparłem pewien przekonania, że być może jeszcze ujrzę moją prawdziwą Sevi, która zawróciła mi w głowie w tak krótkim czasie.

Usłyszałem płacz swojej córki. Szybko zakończyłem rozmowę z przyjacielem i pobiegłem w stronę ogrodu. Mała leżała na trawie i trzymała się za swoje kolana. Wziąłem dziewczynkę na ręce i zaprowadziłem do domu. Zaniosłem córkę do łazienki, gdzie zacząłem oczyszczać rany z trawy i innych zanieczyszczeń. Kiedy w końcu mała uspokoiła się, nie czekała nawet na moje pozwolenie tylko pobiegła na ogród, aby dalej bawić się z moim rodzeństwem.

Wróciłem do salonu i zacząłem analizować słowa przyjaciela. Cały czas w głowie słyszałem powtarzane zdanie: „Oni nas okłamali! Sevi jednak żyje”. Czy to było możliwe, aby to była prawda? Naprawdę w tym momencie nie marzyłem o niczym innym. Chciałem znów ujrzeć Sevillę Camillę Beadles, która zawróciła w mojej głowie.
_________________________________________________________________________________
Czy Justin i Chris poznają prawdę dotyczącą „tajemnicy śmierci” Sevilli?
Czy Justin jeszcze będzie miał szansę związać się ze swoją ukochaną?
A może jednak wróci do matki swojego dziecka?
Co powinien zrobić Justin, aby uszczęśliwić swoją córkę?